织梦CMS - 轻松建站从此开始!

abg欧博官网|登陆|游戏|

forum Fly4free

时间:2025-09-30 10:05来源: 作者:admin 点击: 5 次
Madagaskar – mora mora #1 Zastanawiając się jak zatytułować moją relację z Madagaskaru, przypomniałem sobie starego człowieka, który stał u wylotu jed

Madagaskar – mora mora #4

Do stolicy Madagaskaru, Antananarywy, przylecieliśmy przed czasem, 13 sierpnia 2024, o godzinie 13:23 (+1 h w stosunku do czasu w Polsce). Lotnisko TNR (Ivato International Airport) znajduje się 16 km na północny zachód od centrum miasta. W ubiegłym roku (2023) obsłużyło 1,12 milionów pasażerów, z czego 0,79 mln w ruchu międzynarodowym. Drugie bardzo popularne turystycznie miejsce Madagaskaru to wyspa Nosy Be (dosłownie: duża wyspa), położona przy północno-zachodnim wybrzeżu. Na lotnisko NOS (Aéroport international de Nosy Be-Fascene) w sierpniu 2024, raz tygodniowo, realizowane były bezpośrednie loty czarterowe z Katowic.

Według danych Ministerstwa Turystki, w roku 2023 Madagaskar odwiedziło prawie 260 tys. turystów, a zatem nadal mniej, niż w najlepszym przed-covidowym roku 2019, kiedy było ich 350 tys. Od stycznia do sierpnia bieżącego roku, a zatem wliczając nas, na Madagaskar przybyło 126 tys. turystów. Marzeniem ministerstwa jest, aby osiągnąć liczbę 1 mln turystów do roku 2028.

Tymczasem…

Po dopełnieniu formalności (vide mój wcześniejszy opis lub na [1]), które zajęły godzinę, przeszliśmy do hali przylotów. Zaraz za drzwiami ujrzeliśmy człowieka trzymającego tabliczkę z moim imieniem i nazwiskiem, był to nasz pierwszy kierowca, Fely. Towarzyszyła mu żona Tsu, która pojawiła się, aby zainkasować płatność za usługę turystyczną. Fely nie był zbyt mocny w j. angielskim, za to żona Tsu na szczęście tak.

Terminal przylotowy zorganizowany jest w ten sposób, że turystom od razu rzucają się w oczy: kantor wymiany walut oraz stanowiska operatorów telekomunikacyjnych, w których można nabyć karty SIM, przede wszystkim do internetu. Do obu wiły się długie kolejki. Nie mieliśmy zamiaru wymieniać pieniędzy w kantorze, wyposażeni w wiedzę, że kurs jest raczej słaby. Wiedzieliśmy również, że mamy nie fatygować się do pierwszego widocznego, po prawej stronie, bankomatu Société Générale, który pobiera prowizję od wypłaty gotówki. Zapytałem więc żonę Tsu, gdzie tu jest jakiś inny bankomat. I tu zaskoczenie, ponieważ nie wiedziała. Można więc być „organizatorem turystycznym” i nie mieć elementarnej wiedzy na temat fundamentalnie ważny dla turysty. Cóż, przeszliśmy się kawałek w lewo, wzdłuż terminala i dość szybko znaleźliśmy po prawej stronie, koło wyjścia – bankomat MCB (Mauritius Commercial Bank). Zdjęcie dokładnie tego miejsca na lotnisku znajdziecie na stronie bloga „Arriving in Antananarivo (Madagascar)” [1] oraz Nomadic Backpacker [2].

I tu zaczyna się zabawa w „wielkie pieniądze”, ale zacznijmy od podstaw. Kod madagaskarskiej waluty to MGA (tak jak złotówki to PLN), skrótowo „Ar” (lub ar) tak jak złotówka to „zł”. Kurs można wygodnie sprawdzić w Google, wpisując na przykład: 1000 MGA to PLN. Na dziś jest to 0,84 zł. Od czasów, gdy na blogach pisano, że przelicza się bardzo przyjemnie, bo dzieląc cenę w ariarach przez tysiąc mamy złotówki, kurs madagaskarskiej waluty osłabił się (lub złotówka umocniła) wyraźnie. Nadal można jednak stosować takie wygodne przybliżenie. W przypadku wypłaty, bardziej interesuje nas kurs euro, z którego bank dokona przeliczenia, to sprawdzamy, że na dziś 1 EUR to MGA daje 5084. Jak było w dniu naszego przyjazdu, czyli „pierwszej akcji pod bankomatem”? W zasadzie podobnie, pierwszą wypłatę wykonałem za pomocą karty Curve, efektywne przeliczenie 1000 Ar dawało koszt 0,855 zł. Dla relacji do 1 Euro, było to około 4950 Ar. Piszę to, bo mogę to odnieść do cen w lotniskowym kantorze. Otóż w tym samym momencie oferował on kurs wymiany 1 Euro na 4500 Ar, a w drugą stronę, sprzedaż 1 Euro za 4800 Ar. Tak, dobrze widzicie! Można by wyciągać z bankomatu kasę (dostając za każde euro 4950 ariarów) i maszerować do kantoru, żeby je sprzedać i na każdym euro zarobić 150 ariarów. Chyba jednak nikomu by się nie chciało biegać w ten sposób, żeby zarobić kilkanaście groszy. Ba, cały tłum turystów potulnie dawał się „golić” w kantorze, na prawie 10% (dostając 4500 zamiast prawie 5000 z bankomatu). Dwa tygodnie później, podczas naszej ostatniej wypłaty gotówki, za 1 Euro dostaliśmy równo 5000 Ar. Kantor na lotnisku też się połapał w kursach, bo tuż przed naszym wylotem euro można było kupić za 4950 Ar.

Nie mogę przemilczeć oferty, jaką podczas wymiany maili, złożył mi Tsu. Zaproponował, oczywiście jeśli zechcę, że jego kolega wymieni mi euro po kursie korzystniejszym niż w lotniskowym kantorze, a nawet w banku. Ponieważ lubię sprawdzać, więc zapytałem go, jaki to będzie kurs. Tsu odpisał, że 4600 Ar. Zatem rzeczywiście, nie mijał się z prawdą pisząc, że lepszy niż w kantorze, ale mocno mijał się pisząc, że lepszy niż w banku. Pokazałem mu jaki jest kurs i grzecznie „podziękowałem” za usługę kolegi-cinkciarza. Nie wszyscy się tak fatygują. Pamiętacie wzmiankę o spotkanej w restauracji polskiej grupie? Oni skorzystali z usług kolegi Tsu. Każdy z nich zakupił 2,5 mln ariarów, płacąc euro po kursie takim jak napisałem, a może nawet gorszym… nie drążyłem tematu. Byli bardzo ubawieni, że koleś przyjechał do nich do hotelu, dosłownie z walizką pieniędzy. Cóż, skoro wymienił 30 mln ariarów, to na czysto zarobił 3 mln ariarów, jakieś 630 euro (2700 zł). Przypomnę – w kraju, w którym przeciętna miesięczna pensja mieści się w przedziale 50-150 euro. I tak się robi biznes! Wszystko oczywiście kulturalnie i za przyzwoleniem, ale bądźcie tego świadomi i sprawdzajcie fakty…

Jeszcze jedna refleksja walutowa. Otóż, w ostatnim hotelu (La Bella Donna w Ifaty) można było zapłacić w euro, ale… zaoferowano przelicznik 4500 ariarów za euro, ale tylko dla banknotów 50 EUR. Banknot 10 EUR mógł być zaakceptowany za 4000 ariarów. Miałem przy sobie trochę euro, na wszelki wypadek, ale o kurs wymiany zapytałem z ciekawości i oczywiście nie skorzystałem…

No a co z tymi bankomatami? Otóż, niezła „zabawa”. Największym nominałem jest 20000 Ar, czyli… niecałe 17 zł. Wyobrażacie sobie? Maszyna ATM ma techniczny limit na wypłatę maksymalnie 40 banknotów, więcej nie przejdzie przez szczelinę. Oczywiście mogą być narzucone inne limity maksymalnej wypłaty, ale jeśli mamy duże szczęście, to bankomat może nam wypłacić maksymalnie 800 tys. ariarów (672 zł). No cóż, w Polsce też zmierzamy do czegoś podobnego, tyle że liczba banknotów mniejsza… Niestety, nierzadko okazuje się, że w bankomacie nie ma już wystarczającej liczby banknotów, zaś przy wypłacaniu w nominałach 10000 Ar zabawa będzie jeszcze… dłuższa. I tak się niestety okazało, jeśli chodzi o bankomat MCB na lotnisku. Wyglądało na to, że zabrakło w nim banknotów 20 tys. Ar. Musieliśmy też, metodą prób i błędów ustalić, jaką maksymalną kwotę w ogóle da się wypłacić. Jednorazowo mogliśmy wypłacić najwyżej 400 tys. ariarów (właśnie w banknotach po 10 tys. ariarów). Na szczęście, czynność wypłacania można powtarzać. Na nieszczęście – trochę to trwa, a do bankomatu ustawia się kolejka chętnych. Wypłacaliśmy jednak do skutku… to znaczy chwili, w której w bankomacie zwyczajnie zabrakło banknotów. Przy takich ilościach „papieru”, nie jest to jakaś nadzwyczajna sytuacja. Udało nam się wypłacić 4,1 mln ariarów. Na dziś wiem, że było to mniej niż połowa tego, czego potrzebowaliśmy, ale na początek wystarczyło. Wykonaliśmy, razem z testowym wypłacaniem mniejszych sum (200, 300, wreszcie 400 tys., więcej nie przechodziło), 11 wypłat.

Do całej tej operacji warto się przygotować. Co mam na myśli? Takie 4,1 mln ariarów, w banknotach po 10 tys. Ar, to jest gruba forsa, dosłownie.

Załącznik:

mad04-6.jpg


mad04-6.jpg [ 481.59 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


Wyobraźcie sobie, że trzymacie w ręku 410 banknotów! Gdzieś to trzeba schować, do portfela się nie zmieści, do kieszeni w spodniach też nie. Najlepiej mieć jakąś konkretną saszetkę, czy nawet mini-torebkę.

A jakich kart bankowych używać do wypłacania? Efektywnie użyłem trzy rodzaje kart Mastercard, zatem rozliczanych w euro: Curve, pod które podpiętą mam kartę kredytową PEKAO S.A. i normalnie bez żadnej prowizji można wypłacać, a do tego mile (program Miles&More) się naliczają… Oczywiście zależnie od rodzaju posiadanej karty Curve, może się szybko pojawić narzut (ze strony Curve) ze względu na przekroczenie limitów wypłaty gotówki za granicą. Druga karta, Revolut, podobnie. Najbardziej komfortowo i przewidywalnie wypłacało mi się za pomocą karty wielowalutowej Alior Kantor. Oczywiście miałem na subkoncie zakupione euro. Polecam również, zanim zaczniemy używać takiej karty, wykonać telefon do Aliora z informacją, że w takim a takim państwie mamy plany wypłacać gotówkę, żeby nie wycięli jakiegoś numeru. Wszystkie inne karty „wielowalutowe”, czy inne fintechowe wynalazki, też zapewne bardzo dobrze się sprawdzą.

Konkluzja: na Madagaskarze wypłacamy gotówkę tylko z bankomatów MCB. Ponieważ ludzie mają różne karty w różnych krajach i bankach, nic nie stoi na przeszkodzie testować, czy inne bankomaty naliczą prowizję czy nie. Jeśli naliczą, to czytelnie o tym poinformują, zanim zdecydujemy się na transakcję. Na przykład, wspomniany blog [2] podaje, że dla karty debetowej WISE VISA, wydanej w UK, bankomat BNI Madagascar nie pobrał prowizji, ale miał też bardzo niski limit jednorazowej wypłaty, zaledwie 200 tys. ariarów. Nic jednak nie napisano na temat kursu wymiany. Bankomaty BNI (Banque nationale de l'industrie, banku założonego w 1919 roku!) często występują na terenie całego kraju, ale z naszymi kartami zdecydowanie się „nie dogadywały”, chciałby pobierać prowizję – jest to kwota rzędu 10 tys. Ar, więc awaryjnie można to zaakceptować. Sprawdzanie czy dany bankomat nie pobiera prowizji, może się też skończyć… źle. W mieście Morondava zauważyłem, że jest tyle bankomatów koło siebie i to przy głównej ulicy RN35, już niedaleko naszego hotelu, że warto spróbować. I tak, bankomat BOA (Bank Of Africa) połknął moją kartę Revolut. Stało się to po anulowaniu operacji, gdy zobaczyłem, że będzie naliczona prowizja. Karta była zwykła, plastikowa, a zatrzymanie karty miało wynikać z procedur bezpieczeństwa ze strony wydawcy karty. Krótko pisząc, Revolut „dał ciała” i jego nieprzeniknione algorytmy nakazały zatrzymanie mojej karty. Był wieczór, bank zamknięty, a my jechaliśmy do naszego hotelu. Czysto spekulacyjnie pisząc, można by próbować odzyskać kartę po otwarciu placówki, ale – jak to napisał „dział wsparcia” (czy może raczej „dział farsy”) Revoluta, nie mogą zagwarantować bezpieczeństwa karty i integralności moich finansów, od momentu pochłonięcia karty przez bankomat, do potencjalnej chwili jej odzyskania. Czyli – zamknij kartę i zaaplikuj o nową, chętnie ci przyślemy, za darmo! Ale łaskawcy!

Kolejna lekcja: jeśli jedziesz za granicę, zwłaszcza do takiego państwa jak Madagaskar, musisz mieć plan A, B, C i najlepiej jakiś plan D. Czyli kilka różnych kart, z których dwie, a najlepiej trzy, zapewnią ci komfortowe (bezprowizyjnie, po dobrym kursie) warunki wypłacania gotówki z bankomatów. BLIK od przyjaciela nie przejdzie! Co zrobisz z jedną kartą, jeśli zatrzyma ci ją któryś z bankomatów? Albo, co zrobisz jeśli w bankomacie zabraknie gotówki, albo „czasowo będzie niesprawny”? Gdyby taka sytuacja nam się przydarzyła z bankomatem MCB na lotnisku, pewnie jakąś kwotę wypłacilibyśmy choćby z bankomatu pobierającego haracz. Ale teraz, gdy już wiemy, że MCB to jest to, czego potrzebujemy, można poszukać innych bankomatów tego rodzaju w Antananrywie. Google Maps znajdują siedem lokalizacji! Zatem, są jakieś alternatywy, co nie oznacza, że akurat będzie się dało z nich łatwo skorzystać – trzeba do tych bankomatów podjechać. Faktycznie jednak tak się złożyło, że nasz ostatni hotel, Le Chalet des Roses, był bardzo blisko oddziału banku MCB.

Załącznik:

mad04-3.jpg


mad04-3.jpg [ 365.92 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


Bankomat znajduje się na zewnątrz (na zdjęciu, po lewej stronie), nie ma potrzeby wchodzenia do środka banku i niepokojenia ochroniarzy, którzy czujnie lustrują każdego wchodzącego, nakazując zdjęcie nakrycia głowy… Bankomat, gdy pierwszy raz chcieliśmy z niego skorzystać, „chwilowo nie działał”! Zabrakło w nim gotówki, ale ponieważ był w zasadzie obok banku, to gotówka była właśnie uzupełniana. Gdy wróciliśmy po spacerze po stolicy, wszystko już działało jak należy. Trzeba mieć na uwadze, że inni klienci też lubią te bankomaty i może nas spotkać sytuacja, że stoimy w kolejce nawet pół godziny! Trudno się dziwić, jeśli wielu klientów robi po kilka transakcji. Ponieważ to była końcówka naszego pobytu, więc wystarczyła jedna transakcja na 400 tys. ariarów. Bankomat wydał nam nowiutkie, pachnące 20-tki i 10-tki. Normalnie, banknoty madagaskarskie są takim stanie, że wolałbym ich nie mieć w rękach.

Poza stolicą jest tylko jedno miasto, Antsirabe (trzecie co do wielkości na Madagaskarze), w którym jest tylko jeden bankomat MCB. Co ciekawe, bank i bankomat znajdują się na ulicy Beniowskiego. Jak wygląda to miejsce, można znaleźć na Google Maps (hasło „MCB MADAGASCAR ATM”). Antsirabe jest miastem leżącym na trasie większości wycieczek i to dwa razy – raz gdy jedzie się do baobabów, a drugi raz, gdy się od nich wraca. Tu jednak trzeba być przygotowanym na niespodzianki, bez alternatywnego planu (nie ma innych bankomatów MCB). I tak się nam przytrafiło, podczas pierwszej wizyty, gdy przyjechaliśmy na trzeci nocleg, postanowiliśmy dokończyć dzieła wypłacania gotówki. Niestety, bankomat był w stanie „dysfunkcji”… wieczorem i tak samo rano. Ktoś może pomyśleć, że poczekamy na otwarcie placówki i coś z tym zrobią. O nie, nie, na Madagaskarze, o godzinie 8:30, kiedy to ten konkretnie oddział się otwiera, jest się już daleko w trasie… Tak, jeszcze się dowiecie, że podróżowanie na Madagaskarze odbywa się reżimie wojskowym. Pobudka 5:30-5:45, śniadanie 6:00, wyjazd 6:30. I tak dzień w dzień!

W naszym przypadku to, co udało się wypłacić na lotnisku, idealnie wręcz starczyło do momentu, gdy po raz drugi byliśmy w Antsirabe, mieliśmy tu ósmy nocleg. Bankomat działał, pozwalał też wypłacać 600 tys. ariarów, chyba z powodu niewielkiej liczby banknotów o nominale 20 tys. ariarów, bo dostawaliśmy mieszankę banknotów. Wypłaciliśmy 4,8 mln ariarów, zabezpieczając zapasy gotówki aż do powrotu na ostatni nocleg do stolicy.

Jeśli zbierzemy te asynchroniczne zapisy, to ustalimy, że łącznie podczas naszego pobytu na Madagaskarze wypłaciliśmy z bankomatów 9,3 mln ariarów, za około 7900 zł. W większości, w banknotach 10 tys. Ar. Praktycznie wszystko wydaliśmy, na pamiątkę zostawiliśmy sobie nowiutkie banknoty w łącznej kwocie 74,5 tys. Ar (około 63 zł).

Wróćmy jednak na ziemię… udało się wypłacić pierwszą transzę gotówki, ale nadal nie wyszliśmy z lotniska! A czas nieubłaganie płynął do przodu, nasz kierowca i żona Tsu zdecydowanie chcieli, abyśmy już wyruszyli dalej. Zatem wizja zakupienia karty SIM na lotnisku nie wchodziła w grę. Widać zresztą było, że kolejka do okienka, w którym sprzedawano karty, strasznie powoli postępowała do przodu. I tu kolejna praktyczna porada: nie ma sensu kupować karty SIM na lotnisku, chyba, że jakimś zrządzeniem losu nie będzie żadnej kolejki. Po prostu szkoda czasu! Bez internetu da się wytrzymać, a po drodze będą punkty sprzedaży, w których spokojnie można kupić i doładować karty do internetu. Przekonamy się wtedy, że jest to bardzo żmudna procedura, która nie bez przyczyny trwa długo…

Na Madagaskarze są trzej znaczący operatorzy: Telma, Airtel i Orange. Pełnią oni nie tylko funkcje telekomunikacyjne, ale każdy świadczy ważną usługę elektronicznej portmonetki, którą trzeba najpierw zasilić, a potem można doładowywać swoją kartę SIM.

Jadąc przez cały kraj, w najbardziej zapyziałej wiosce, będziemy widzieć budki z czerwonymi reklamami Airtel…

Załącznik:

mad04-1.jpg


mad04-1.jpg [ 344.64 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


…rzadziej Telma i jeszcze rzadziej, Orange. A czasem w jednej budce można doładować kartę każdego z tych operatorów.

Załącznik:

mad04-2.jpg


mad04-2.jpg [ 495.84 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


Jednak to Telma ma największe pokrycie i polecam kupić karty SIM tego operatora. Zaś World Cola, bardzo kiepski odpowiednik amerykańskiego napoju, stała się narodowym napojem gazowanym Madagaskaru.

Załącznik:

mad04-7.jpg


mad04-7.jpg [ 352.58 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


Nasze karty SIM zakupiliśmy dopiero trzeciego dnia, w drodze z Andasibe do Antsirabe. Przejeżdżając główną drogą przez Ambatolampy, zobaczyliśmy sklep Telma (możecie poszukać na Google Maps pod hasłem „Telma Shop Ambatolampy”). Zobaczyliśmy, a nawet usłyszeliśmy, ponieważ trwała właśnie huczna akcja promocyjna, przed sklepikiem wywieszono baloniki i wystawiono dudniące głośniki. W samym sklepiku i na zewnątrz kręciło się z osiem osób w koszulkach operatora, z czego większość to młodzi praktykanci, nie mający zielonego pojęcie o procedurach sprzedaży i obsługi klienta. Robili zatem takie zamieszanie marketingowe. Nie ma oczywiście żadnego powodu, żeby kupować kartę SIM akurat w tym miejscu, gdyż można w każdym innym. My zrobiliśmy to niejako po drodze i przy okazji. Natomiast warto wiedzieć, że procedura nabycia karty to bardzo biurokratyczna czynność. Musimy dać swój paszport, który zostaje skopiowany (sfotografowany), nasze dane z niego wprowadzone do systemu. To nie wszystko – wykonane zostaje aktualne zdjęcie portretowe osoby, na którą karta SIM ma być zarejestrowana. Ponieważ kupiłem dwie karty, dwa razy byłem fotografowany. Trwa to dość długo, pomimo, że „moją sprawą” zajmowały się ze trzy osoby na raz, czyli chyba wszystkie, które wiedziały jak to się robi. Nic dziwnego, że na lotnisku kolejka do punktu Telma wydawał się nie posuwać do przodu ani trochę i dobrze, że w niej nie zdecydowaliśmy się wtedy czekać! Po spełnieniu biurokratycznych wymogów, otrzymałem żółtą kartkę z kontraktem (dla każdej karty SIM osobno) – warto ją zachować, bo jest na niej numer telefonu, konieczny, żeby kartę doładować. Sama karta SIM kosztowała 1000 Ar (0,84 zł). Personel sklepu podmienił zakupione karty w naszych telefonach.

Ktoś również uczynnie wypisał mi z tyłu kartki różne kody – warianty zasilenia.

Załącznik:

kartyTelma.png


kartyTelma.png [ 538.69 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


W zasadzie znajomość kodów doładowujących do niczego nie jest potrzebna, bo można ich użyć tylko jeśli założy się portmonetkę MVola (mobile money). Próbowałem później tak zrobić, portmonetkę nawet założyłem, ale… poddałem się przy kolejnym kroku. Aby portmonetkę zasilić, musiałbym iść do dowolnego punktu Telma… z gotówką w garści. Wybrałem plan doładowania (obie karty tak samo), na początek 2,5 GB z ważnością karty 1 miesiąc, za 15000 Ar (około 12,6 zł). Pan w okienku wstukiwał różne kody, po chwili otrzymałem SMS z informacją o doładowaniu konta. Dokładnie tak samo można zrobić w każdej przydrożnej budce Telma. Saldo można również doładować za pomocą kart-zdrapek (żółte, przykładowe zdjęcie na [3]), które sprzedawane są w bardzo wielu miejscach.

Czy 2,5 GB danych (pamiętajmy, że liczona jest suma: transfer wychodzący i przychodzący) wystarczy? Wydaje się, że tak, zwłaszcza, że przez większą część czasu naszego podróżowania, zasięg był taki sobie, transfer słaby. Jednak zdarzały się też miejsca, gdzie internet dostawał „kopa”, zapewne gdzieś w pobliżu przekaźników. Wszystko zależy też od celów używania internetu, wysyłanie zdjęć, a tym bardziej filmików, potrafi szybko skonsumować dostępny limit. I na to rzeczywiście się zanosiło, zwłaszcza, że limit mojego telefonu był drenowany przez jeszcze dwa inne telefony … W miejscowości Belo Tsiribihina (tak, tej samej, w której spotkaliśmy grupę Polaków i Tsu), dosłownie przecznicę dalej od restauracji „Mad Zebu”, w kolejnym całkiem dobrze wyglądającym punkcie – sklepiku Telma, doładowałem (przy asyście naszego kierowcy) moją kartę pakietem na 15 GB (za 75000 Ar, czyli 63 zł), a drugą tak samo jak poprzednio. I to powinno już zdecydowanie starczyć do końca… gdyby nie pewien incydent. W hotelu koło parku Ranomafana podłączyłem laptop do hotspota komórki, transfer w tamtym miejscu był wyjątkowo dobry. Tak dobry, że… Windowsy postanowiły zrobić sobie aktualizację. I pobrały jakieś 8 GB danych… zorientowałem się, gdy nauczyłem się jakim kodem sprawdzić pozostały limit danych. W efekcie, raz jeszcze, na sam koniec, w ostatniej miejscowości Ifaty, spacerując główną ulicą wsi, sam już poradziłem sobie w budce, pokazując palcem kod na kartce, że chcę 2,5 GB doładowania. Płacąc, a jakże, gotówką.

Jaki morał „z tej opowieści”? Ano taki, że nie ma co oszczędzać, polecam kupić kartę SIM i doładować ją od razu na 15 GB danych (i miesiąc ważności). Jeśli nie będziecie robić update’ów systemu operacyjnego na komputerze, jeśli nie będzie oglądany Youtube (co czasem może się udawać, ale raczej nie w drodze), powinno wystarczyć.

Dostępny limit danych oraz ważność konta sprawdzamy kodem skróconym [3]. Po kolei (jak na zrzutach ekranu, od lewej do prawej), wpisujemy #359#. Dalej wpisujemy 1. Ponieważ moją kartę doładowałem dwoma rodzajami doładowań, widnieją dwie odrębne pozycje. Doładowanie w ramach takiego samego kodu (np. drugi raz 15000) powiększa saldo tej pozycji. Zatem, choć to trochę dziwne, żeby sprawdzić ile nam zostało, trzeba osobno sprawdzić obie pozycje, czyli 1 i 2. Po wybraniu każdej z nich zobaczymy, ile mamy danych oraz jak długo są ważne. Powiedzmy, że wpiszę teraz 1. Jak widać, to nie koniec, jeszcze raz wpisuję 1 (kod 00 to powrót do poprzedniego menu). W ramach tego planu zostało 301,7 MB z ważnością do 22/09/2024.

Załącznik:

kodyTelma.png


kodyTelma.png [ 71.5 KiB | Obejrzany 12176 razy ]


Jeśli chcemy wykonać połączenia głosowe, to również należy kartę doładować odpowiednim kodem, np. na określoną liczbę minut takich połączeń.

Czas wyruszyć w drogę! A w każdym razie, w kierunku auta, gdzieś na parkingu przed terminalem, w którym to aucie zapłacimy resztę płatności żonie Tsu, przekażemy jej ten plecak zakupiony na życzenie jej męża, podpiszemy oficjalną umowę, wydrukowaną na jakieś domowej drukareczce… Czy mogą nas spotkać jakieś niespodzianki? O, tak! Na Madagaskarze, w bardzo wielu miejscach, przede wszystkim takich, w których turyści przenoszą swój dobytek – czyli lotnisko, taksówki, hotele – czają się tabuny „pomocników”, którzy koniecznie chcą cię wyręczyć w niesieniu twojego bagażu. Chcą po prostu zarobić, cokolwiek, za tę drobną przysługę. Na niektórych blogach możemy przeczytać, że warto dać takim ludziom 500-1000 Ar, dla nas to są grosze, a dla nich może „być albo nie być”. Każdą taką sytuację warto rozsądnie rozeznać, z wyczuciem, wliczając – jeśli oczywiście chcemy – tego typu koszty do kategorii „napiwki”. Z bagażem jest jednak sprawa taka, że z różnych powodów może nie chcielibyśmy przekazywać go w cudze ręce. Ot, choćby z poczucia bezpieczeństwa. Tuż obok auta nastąpiło zamieszanie. Nagle przy wkładaniu bagaży zaczęło nam pomagać dwóch ochotników. Moja żona była przekonana, że to „kierowca i koledzy”… Sytuacja całkowicie absurdalna, bo jedyna czynność, jaką „pomocnicy” wykonali, było włożenie dwóch plecaków do bagażnika. Pomyślałem sobie, ok – dorwaliście się, niech wam będzie. Nie miałem wtedy jeszcze banknotów o drobnych nominałach. A niech tam! Niech mają swój dzień – dałem jednemu z nich 10 tys. Drugi też chciał, ale to już była przesada. Jaki z tego morał? Trzeba być przygotowanym, to znaczy wiedzieć, że tak to wygląda. Nie musimy skorzystać z niczyjej usługi. We wszystkich kolejnych miejscach, stanowczo braliśmy swoje bagaże i samodzielnie przenosili, czy to do hotelu, czy z powrotem do auta. W niektórych hotelach, jak choćby wspomniany wcześniej Le Chalet des Roses, tacy „pomocnicy” noszą plakietki. Wolno im czekać na okazję u wejścia do hotelu.

Na FB jest grupa „Madagascar Expat Lifestyle”, na której znalazłem wpis o liczbie pasażerów obsłużonych przez lotnisko TNR w ubiegłym roku: „More than a million passengers transported to Madagascar in 2023”. A pierwszy komentarz brzmiał: „And more than a million people scammed by the fake employees trying to grab their luggage and then expecting compensation”, skomentowany z kolei: „Your choice in fact...”. Ważne, żebyśmy mieli wybór

8-)



Po zapakowaniu bagaży usiedliśmy w środku, żona Tsu na miejscu kierowcy, wyjęła kontrakt, ja odliczyłem należne 2660 euro (po odliczeniu kosztu zakupionego za 40 euro plecaka). Złożyliśmy podpisy, życząc dobrej drogi… Nasz pierwszy kierowca, Fely, zajął wreszcie swoje miejsce. Zbliżała się 15:30, od naszego lądowania minęły ponad dwie godziny… ruszamy. Przed nami droga do hotelu Feon’ny Ala, koło Andasibe. To tylko 150 km. Jednak już tego wieczoru przekonamy się, że czas oraz odległości pokonywane na Madagaskarze, liczą się zupełnie inaczej…

[1] Blog ze zdjęciem terminala MCB na lotnisku: https://mindofahitchhiker.com/arriving- ... mauritius/
[2] Raz jeszcze, bankomat MCB na lotnisku TNR: https://www.nomadicbackpacker.com/free- ... ascar.html
[3] Opis kodów skróconych operatora Telma https://www.madacamp.com/Telma

(责任编辑:)
------分隔线----------------------------
发表评论
请自觉遵守互联网相关的政策法规,严禁发布色情、暴力、反动的言论。
评价:
表情:
用户名: 验证码:
发布者资料
查看详细资料 发送留言 加为好友 用户等级: 注册时间:2025-10-14 09:10 最后登录:2025-10-14 09:10
栏目列表
推荐内容